„Ale to już było i nie wróci więcej…”
Są takie chwile, które warto zapamiętać na długo. Klasa IIIA, z dwójką kolegów i koleżanką z IIIB, 29 maja 2017r. udała się na Zieloną Szkołę do Kątów Rybackich nad morzem.
Wyruszyliśmy w podróż o godz. 6.00. Na 13.00 byliśmy już w Sztutowie, aby zwiedzić muzeum. Obóz Stutthof, który status „państwowego obozu koncentracyjnego” uzyskał 7 stycznia 1942 r., faktycznie założony został w chwili wybuchu II wojny światowej, w dniu 2 września 1939 roku. Na miejscu przywitał nas przewodnik, który oprowadzając po muzeum, przedstawił jego historię, pokazał archiwalia, przedmioty poobozowe, zdjęcia, relacje i wspomnienia byłych więźniów oraz publikacje. Na podstawie zachowanych dokumentów opracowano kartotekę byłych więźniów, którą także mogliśmy zobaczyć. Zwiedzanie takich miejsc zmusza do zadumy i refleksji, powoduje, że człowiek zastanawia się nad tym, jak kruche jest życie i ile krwi musiało być przelane, żebyśmy teraz żyli w wolnej ojczyźnie. Niezwykle przejmujące są pamiątki po byłych więźniach, a przede wszystkim listy i przedmioty należące do tych co zginęli.
Na 15.00 byliśmy w Ośrodku Wypoczynkowym „Bumerang” w Kątach Rybackich. Przywitała nas właścicielka i zaprosiła na pyszny obiad, po zjedzeniu którego mogliśmy się zakwaterować w pokojach. Czynność ta zawsze budzi wiele emocji: obejrzeć pomieszczenie, w którym spędzi się kilka najbliższych dni, sprawdzić, kto będzie mieszkał obok, wypakować walizki itp.. Po kolacji udaliśmy się na pierwszy spacer nad morze. Powitanie z Bałtykiem było tradycyjne. Trzeba było zanurzyć się w piasku, dotknąć wody, posiedzieć i popatrzeć na tańczące fale.
Kolejny dzień zaczął się od śniadania, tak jak każdy następny. Posiłki w „Bumerangu” były bardzo smaczne. Duży wybór produktów mógł zadowolić każdego niejadka. Dania obiadowe także zaspokajały gusta nawet wybrednych smakoszy.
Po śniadaniu odbyło się spotkanie z instruktorami Black Wolf prowadzącymi zajęcia w ośrodku. Dla nas przygotowany był trening survivalowy, czyli taka mała „szkoła przetrwania” dla grupy poszukującej mocnych wrażeń i otwartej na nowe doświadczenia. Były to cztery cykle zajęć obfitujące w wiele nietypowych zadań, które dały uczestnikom możliwość sprawdzenia własnej siły, zręczności i kreatywności. Na pierwszych z nich zaczęliśmy uczyć się sztuki wiązania różnego rodzaju węzłów. Po lekcji został zorganizowany konkurs, który wygrała Kamila Toczyska. Następnie przeszliśmy do zadań wspinaczkowych: wspinanie na ściankę, drabinę, siatkę, wykonanie jaskółki na ruchomej belce zawieszonej między drzewami było nie lada wyczynem, ale niektórym się udało. Po obiedzie czekało nas coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Był to blok zajęć zawierający szereg zadań, w których uczestnicy podzieleni na trzy grupy, mogli sprawdzić nie tylko swoją sprawność fizyczną, ale również zgranie oraz pomysłowość. Przykładowe zadania to „Ranny na noszach”, „Teren skażony”, „Budowa mostu”, „Przeprawa linowa”. Ich wykonanie wymagało wielkiego zaangażowania uczestników, współpracy, wytrwałości. Jak zwykle okazaliśmy się niepokonani i wyjątkowi. Uczniowie z Jabłonny Lackiej się nie poddają, nawet kiedy w masce przeciwgazowej trzeba przeczołgać się przez teren skażony, aby zdobyć antidotum. Doskonale się wspinają, potrafią uratować rannego i przedostać się przez zbudowany z lin most. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do swoich pokoi.
O 22.00 miała odbyć się dyskoteka. Instruktorzy zorganizowali zbiórkę i wyruszyliśmy do Klubu „Tropikana”, którym okazał się pobliski las. Nocna gra terenowa była emocjonująca, choć wzbudziła trochę strachu. Jak survival to survival. Zwycięzcą tych zmagań była Paulina Nowak, która w nagrodę do ośrodka została przyniesiona.
Następnego dnia udaliśmy się na plażę. Pobyt na niej nie trwał długo, ponieważ pogoda na to nam nie pozwalała. Przeszliśmy do ośrodka i odbyła się gra „Lotnik”. Podzieleni na dwie grupy mieliśmy wykonać zadanie. Otrzymaliśmy kompasy i mapy z zaznaczonymi punktami, w których znajdowały się kolejno: apteczka, nosze i ranny lotnik. Należało odnaleźć lotnika, opatrzeć jego rany i dotransportować do ośrodka. Ostatni cykl zadań to gra w terenie leśnym. Podzieleni na małe grupki otrzymaliśmy kompasy i mapy. Na ich podstawie musieliśmy w określonym czasie odnaleźć wskazane miejsca z numerami i odpowiedzieć na postawione pytania. To zadanie okazało się dosyć trudne. Niektóre punkty wydawały się „niewidzialne”. Niepokonana okazała się jedna drużyna chłopców: Jakub Przesmycki, Kamil Stpiczyński, Kamil Bojar i Michał Matysiak, która otrzymała słodkie nagrody i gadżety od Black Wolf. Wieczorem po kolacji spędziliśmy czas przy ognisku.
Czwartek był dla nas dniem wyjazdowym. Wyruszyliśmy do Gdańska. Pierwszym miejscem odwiedzonym przez nas było Europejskie Centrum Solidarności. Imponującej wielkości budynek trochę nas zaintrygował. Wzięliśmy tam udział w warsztatach – Lata 80. – Codzienność PRL. Zajęcia przybliżyły realia życia Polaków w dekadzie lat 80. Dowiedzieliśmy się, o czym marzyli, jak spędzali wolny czas i co doprowadziło ich do buntu przeciwko władzy? Zobaczyliśmy np., jak wyglądał wtedy typowy pokój, sklep, jaka obowiązywała moda na ubrania i fryzury. Otrzymaliśmy na pamiątkę kartki żywnościowe z tego okresu. Nie były to łatwe czasy, cieszmy się, że teraz jest inaczej.
Kolejnym punktem naszej wyprawy było Hewelianum – Gdańskie Centrum Nauki. Obejrzeliśmy interaktywna wystawę „Wmiksuj się” poświęconą dźwiękom. Na siedmiu stanowiskach każdy mógł zmierzyć się ze zjawiskiem dźwięku: „Wykrzycz się” - stanowisko służyło do pomiaru decybeli, wystarczyło stanąć przed mikrofonem w specjalnej tubie i … zacząć krzyczeć do woli; „Klej nuty” - tu z kolei mogliśmy wejść w skórę DJ’a i stworzyć własną muzykę; „Serdeczny bit” na tym stanowisku podłączaliśmy swoje serce do pulsometru, który wybijał jego rytm na bębnie; „Echo” - za pomocą specjalnych słuchawek i mikrofonów usłyszeliśmy, jak brzmi nasz głos w jaskini, a jak na sali koncertowej, „Organy bum bum” - zagraliśmy na nich… klapkiem, „Zagryź nutkę” - tu mogliśmy dosłownie ugryźć dźwięk. Następnie wzięliśmy udział w zajęciach edukacyjnych „Wdzięczny pokaz”. Mieliśmy okazję sami tworzyć muzykę np. uderzając tubami różnej długości wydobywającymi określone dźwięki. W ten sposób zagraliśmy „Sto lat” i „Wlazł kotek na płotek”. Co ciekawe na kieliszkach wypełnionych wodą też można zagrać.
Z tego miejsca udaliśmy się na Stare Miasto. Jego piękno podziwialiśmy podczas spaceru. Ciekawy jest fakt, że Starówka w Gdańsku była kiedyś dzielnicą najbiedniejszych mieszkańców, a także marynarzy, rzemieślników, drobnych kupców, robotników portowych. Na jej terenie znajdują się liczne zabytki: kościół Św. Katarzyny, Św. Jakuba, Św. Brygidy czy Św. Bartłomieja. Inną ciekawą zabytkową budowlą jest Ratusz Starego Miasta. Budowano go ponad 100 lat (od 1379 do 1492 roku). Posiada 80-metrową wieżą, na której stoi metalowy, złocony posąg króla Zygmunta Augusta. Obecnie mieści się tu Muzeum Historyczne Miasta Gdańska z Wielką Salą Rady oraz Salą Czerwoną, stanowiącą jedno z najbogatszych nowożytnych wnętrz ratuszowych. Zwróciliśmy uwagę na Mały Młyn i Wielki Młyn, które zostały wybudowane przez Krzyżaków w połowie XIV wieku na kanale Raduni oraz Spichlerz. Następnie udaliśmy się na molo. Nie obyło się bez sesji zdjęciowych na tle morza, gofrów i lodów.
Po kolacji udaliśmy się na spacer nad morze. Patrząc na nie, myśleliśmy sobie, że żal będzie opuszczać to miejsce, ale tak to już jest, nic nie trwa wiecznie.
W piątek po śniadaniu rozpoczęliśmy pakowanie walizek do busa i wyruszyliśmy w stronę Jabłonny Lackiej. Po drodze odwiedziliśmy Zamek w Malborku - największy na świecie zamek pod względem powierzchni usytuowany na prawym brzegu Nogatu. Wzniesiony był w kilku etapach od 1280 do poł. XV w. przez zakon krzyżacki. Zespół zamkowy w Malborku obejmuje: Zamek Wysoki, czworoboczny, z dziedzińcem otoczonym krużgankiem, kościołem Najświętszej Maryi Panny, z kaplicą grobową św. Anny, gdaniskiem, wieżami Kleszą i Wróblą; Zamek Średni, wzniesiony w miejscu byłego przedzamcza, trójboczny, z rozległym dziedzińcem otwartym ku Zamkowi Wysokiemu (oddzielonym od niego murem i fosą), z kaplicą św. Bartłomieja, Wielką Komturią, Infirmerią, Wielkim Refektarzem, Pałacem Wielkich Mistrzów, Refektarzem Letnim, Refektarzem Zimowym, wieżą Kurzą Nogą; Zamek Niski (Przedzamcze), z Karwanem, kaplicą św. Wawrzyńca oraz szeregiem zabudowań gospodarczych. Zwiedzanie odbyliśmy „Szlakiem zamkowych tajemnic”. Nasz grupowy skryba – Kinga Tomczuk, dokładnie notowała kolejne literki rozszyfrowane w różnych punktach zamku i zapisywała na takim średniowiecznym tablecie z wosku. Odczytane litery utworzyły hasło w języku łacińskim.
Do Jabłonny Lackiej przybyliśmy około 22.00. Powitali nas zadowoleni i stęsknieni rodzice. Zieloną Szkołę będziemy długo wspominać. Przeprawy linowe, małpi gaj, zawody strzeleckie i gra terenowa pozwoliły poczuć smak niezapomnianej przygody.
Uczestnicy wyjazdu mówią, np.:
• Bunkrów nie było, ale było fajnie.
• Było bardzo fajnie i ciekawie. Nigdy nie zapomnę tej wycieczki.
• Miałam nie dojść do morza w grze zbierania numerów, ale doszłam. Przynajmniej się najadłam, a grę przegraliśmy.
• Zielona Szkoła była fajna i z chęcią bym ją powtórzyła. Nigdy jej nie zapomnę dzięki zajęciom z survivalu.
• Wycieczka była bardzo fajna, z chęcią pojechałabym na nią jeszcze raz. Najbardziej podobały mi się zajęcia survivalowe.
• Biwak był naprawdę super.
• Wiosna, lato, jesień, zima - wycieczka była fajna.
• Dzwonnica zawsze spoko.
• Smażone pianki, pieczone za pomocą żarówek zawsze spoko.
• Podobało mi się, ale dalej nie dam rady odkręcać butelek.
• Było bardzo fajnie, szczególnie gdy w pobliżu były biszkopty, paluszki, dzwonki…
• Wycieczka była bardzo udana.